Mieszkający w Nowym Jorku wydawca i dziennikarz Mark Yarm przed dekadą stworzył książkę, która przez wielu fanów grunge’u uważana jest za jedno z lepszych wydawnictw poświęconych temu gatunkowi muzyki. Nietuzinkowa forma publikacji oraz to, że jest ona niezwykle obszernym opracowaniem uwzględniającym jedynie najbardziej wiarygodne źródła tylko dodaje jej wyjątkowości. Co ciekawe, choć w Polsce książka Yarma odniosła bardzo umiarkowany sukces, w USA zdobyła kilka nagród, w tym nagrodę Książki Roku magazynu „Time”.
Czytając „Wszyscy kochają nasze miasto” nie sposób nie zastanowić się nad tym jakim cudem Mark Yarm zdołał dotrzeć do wszystkich tych tuzów sceny muzycznej Seattle oraz nakłonić ich do rozmowy. Mam nadzieję, ze na tę i inne wątpliwości odpowiedzi znajdziecie w wywiadzie, jakiego Mark Yarm niedawno mi udzielił. Chcę w tym miejscu podziękować także Joasi Bogusławskiej – tłumaczce polskiego wydania książki „Wszyscy kochają nasze miasto”, która przetarła dla mnie szlaki wprost do Nowego Jorku.
Markowi dziękuję natomiast za to, że okazał się być niezwykle otwartym rozmówcą oraz za to, że w ogóle chciał poświęcić swój czas na pogadanie z osobą, której blog nie ma miliona, a jedynie kilkaset polubień.
Zapraszam Was do przeczytania mojej rozmowy z Markiem Yarmem i żywię nadzieję na to, że będzie ona dla Was kolejną zachętą do sięgnięcia po jego niezwykłą książkę. Jest dostępna w wielu księgarniach internetowych i nadal można ją bez problemu kupić.
English version available below. No modifications or corrections were made in regard to Mark Yarm’s answers and statements
- Mark, czy możesz opowiedzieć kiedy to wszystko się zaczęło? W jaki sposób wpadłeś na pomysł napisania książki o grunge’u?
To było w 2008 roku. Pełniłem wtedy funkcję wydawcy ukazującego się w Stanach magazynu muzycznego „Blender” (magazyn był wydawany w latach 1994-2009 – przyp. The Superunknown). Napisałem artykuł opisujący historię powstania wytwórni płytowej Sub Pop, która wydała przecież wczesne płyty Nirvany, Soundgarden, Mudhoney czy TAD i stała się niemalże synonimem grunge’u. Człowiek, który w tamtym czasie stał się moim agentem zobaczył mój artykuł i zapytał czy byłbym zainteresowany napisaniem czegoś bardziej obszernego na ten temat. A konkretnie – napisaniem książki, która byłaby po prostu prawdziwą historią grunge’u. Uznałem to za bardzo dobry pomysł i tak we wrześniu 2011 roku książka została opublikowana. A jej pojawienie się na sklepowych półkach zbiegło się z 20 rocznicą wydania „Nevermind” Nirvany.
- Dlaczego uznałeś, że ten temat zainteresuje i będzie ważny dla tak wielu osób?
Szczerze mówiąc tym, co mnie wręcz urzekło był fakt, że nawet ludzie kompletnie niezainteresowani muzyką byli zainteresowani „telenowelą” zatytułowaną „Kurt i Courtney”. Choć nie znaczy to oczywiście, że moja książka jest cała o Kurcie i Courtney.
- Moim zdaniem, forma Twojej książki jest naprawdę wyjątkowa i z tego powodu jest ona wiarygodna i autentyczna, ale również wciągająca i zwyczajnie dostarczająca rozrywki. Skąd wziął się pomysł na taką konstrukcję treści – żadnych Twoich opinii, jedynie relacje innych?
Po napisaniu artykułu uznałem, że pozostanę wierny tej samej formule. Oczywiście, dużą inspiracją była dla mnie także wydana w latach 90-tych książka zatytułowana „Please Kill Me. Punkowa historia punka”, czyli niekoloryzowana opowieść o narodzinach i rozwoju tego gatunku muzycznego.
- Jak dużo czasu zabrało Ci zebranie materiałów do książki, przepytanie tych wszystkich osób, zrobienie notatek i przekopanie się przez archiwa?
Mniej więcej dwa lata. Na co dzień mieszkam i pracuję w Nowym Jorku więc musiałem w tym czasie kilka razy polecieć do Seattle żeby przeprowadzić wszystkie te wywiady i przejrzeć materiały archiwalne.
- No właśnie, rozmawiałeś z około dwustoma różnymi osobami, co jest niezwykle imponujące. W jaki sposób udało Ci się dotrzeć do tych wszystkich ludzi?
Jeśli chodzi o tych bardziej znanych – musiałem docierać do nich przez ich rzeczników prasowych. Ale wielu z nich po prostu zaczepiałem na Facebooku. Często zdarzało się tak, że potem ci ludzie kontaktowali mnie ze swoimi byłymi kolegami z zespołu i innymi osobami ważnymi z punktu widzenia treści książki. Ręczyli za mnie i dlatego kolejne osoby nie miały oporu, żeby ze mną rozmawiać.
- Jak dużo czasu zabrało Ci samo pisanie? Co było najtrudniejszą częścią tego procesu?
Prace nad spisaniem całej tej historii rozpocząłem około roku przed wydaniem książki. Jej konstrukcja już na wstępie nie była zła – w końcu jestem dobrym wydawcą. A najgorszą, czy też najtrudniejszą częścią było dla mnie nakłonienie niektórych osób do tego, aby zechciały ze mną porozmawiać.
- Która z historii znajdujących się w książce jest Twoją ulubioną i dlaczego właśnie ta?
Ojej, jest ich cała masa! Książkę rozpoczyna wspaniała historia zespołu U-Man, który miał ogromny wpływ na rozwój muzycznej sceny Seattle.
Pewnego razu U-Man grali na świeżym powietrzu w Mural Ampitheatre. Wokół sceny biegła fosa, którą w trakcie koncertu manager zespołu i techniczny wypełnili benzyną. W pewnym momencie wokalista – John Bigley zapalił pochodnię i dotknął nią powierzchni cieczy wypełniającej fosę. Jak można było się spodziewać, zapłonęła żywym ogniem. Z pewnością widok ten zrobił na zgromadzonej publiczności wrażenie! I po tak spektakularnym show członkowie U-Man musieli uciekać w popłochu ze sceny, aby uniknąć aresztowania.
- Czy pamiętasz ten moment, w którym grunge eksplodował?
Tak, byłem wtedy w college’u i dostałem do przesłuchania kasetę z nagranym na niej utworem „Smells Like Teen Spirit”. Słuchałem go tysiące razy, a potem nagle piosenka ta była dosłownie wszędzie.
- Jak myślisz, dlaczego to właśnie Seattle stało się tym wyjątkowym miejscem, w którym narodził się grunge? Czemu ta muzyczna rewolucja nie dokonała się gdzieś indziej?
Wtedy, Seattle nie było tak kosmopolitycznym miejscem, jak teraz. Było też wyizolowane geograficznie. Wielu znanych artystów zwyczajnie pomijało Seattle i w ogóle nie uwzględniało tego miasta w rozpiskach swoich tras koncertowych. Tym sposobem powstające na terenie Seattle zespoły mogły spokojnie robić swoje i bawić się w swoich klimatach. Ci młodzi ludzie mieli też mnóstwo czasu na próby i inspirowanie siebie nawzajem.
- Czy nadal słuchasz grunge’u? Czy ten gatunek muzyczny jest ciągle dla Ciebie ważny?
Tak, oczywiście, ciągle słucham grunge’u. Choć muszę też przyznać, że nie jest to mój ulubiony gatunek muzyki, bardziej pociąga mnie bowiem indie rock.
11. W tym roku obchodzimy kilka ważnych grunge’owych rocznic – 30 rocznicę wydania obchodzą “Ten”, “Badmotorfinger” i “Nevermind”, a w przyszłym roku swoją trzydziestkę skończy „Dirt”. Która z wymienionych płyt jest Twoją ulubioną?
Jestem fanem wszystkich! Myślę, że „Dirt” i „Badmotorfinger” są najlepszymi albumami zespołów, które je nagrały. Natomiast „Nevermind” to po prostu klasyk wszechczasów. Nigdy nie byłem natomiast olbrzymim fanem Pearl Jam, ale nie da się zignorować siły rażenia albumu „Ten”
- Czy lubisz utwór “Smells Like Teen Spirit”, który traktowany jest jak “hymn grunge’u”? Wiem, że niektórzy wprost go nie znoszą ze względu na jego sukces komercyjny twierdząc, że jest zbyt popowy i zbyt mainstreamowy.
Nigdy nie znudzę się tym utworem! W pełni zasługiwał na to, aby stać się hitem.
Mam na ten temat takie samo zdanie. Mark, w imieniu swoim oraz w imieniu moich czytelników serdecznie dziękuję Ci za rozmowę.
English version
1. When did it all begin, how did you come up with the idea to write a book about grunge?
Back in 2008, I was an editor at the U.S. rock magazine Blender. I wrote an oral history of the label Sub Pop, which had put out early records by Nirvana, Soundgarden, Mudhoney, and TAD and became synonymous with grunge. The guy who would become my agent saw the article and asked if I’d be interested in writing an oral history of grunge as a whole. The book came out in September 2011, just in time for the 20th anniversary of Nirvana’s „Nevermind.”
2. Why did you think the topic would be important and interesting to many people?
It captivated me, and even if people aren’t interested in the actual music, they’re generally interested in the drama of Kurt and Courtney – not that this book is all about Kurt and Courtney by any means.
3. In my opinion, the form of your book is extraordinary and that’s why the story is so authentic and reliable, yet it’s also gripping and fun. Why did you have that idea to write a book which has such construction – no private opinions, only relations?
Since the original article was an oral history, I stuck with that format. Obviously, „Please Kill Me” — the oral history of punk — was a huge influence on me.
4. How much time did it take you to collect all the materials for the book, interview all these people, take notes, dig through memorabilia?
About two years, give or take. I live in Brooklyn, New York, but I travelled to Seattle a number of times to do interviews and archival research.
5. You talked to about 200 people which is extremely impressing. How did you manage to reach all these people that you talked to?
For the more famous people, I’d have to go through their publicists. But a lot of the people I just reached out to via Facebook. A lot of times, people would put me in touch with their former bandmates or whomever, vouching for me.
6. How long did it take to write the book and what was the most difficult part of this process?
I started actually assembling the book maybe a year before it was due. The construction of it actually wasn’t bad – I’m a good editor. The worst part was trying to get people to agree to talk to me.
7. Which story presented in the book is your favourite and why?
There are so many! The book begins with a great story about the punk band the U-Men, who were a huge influence on the grunge scene. They were playing at an outdoor venue called the Mural Ampitheatre. There was a moat around the stage, which the band’s manager and roadie doused in gasoline during the show. At a certain point, the lead singer, John Bigley, lit a torch and touched it to the moat – and the whole thing exploded into flame. It was apparently quite the impressive sight. And then they had to escape before they got arrested.
8. Do you remember the time grunge broke? How do you remember this moment?
I was in college at the time, and I got a DGC sampler cassette tape with Nirvana’s „Smells Like Teen Spirit” on it. I listened to that so many times. And then the song was, suddenly, everywhere.
9. Why do you think Seattle became this special place in which grunge was born? Why not in any other place?
Back then, Seattle wasn’t the cosmopolitan place it is today. And it was geographically isolated. So a lot of touring bands actually skipped the city, leaving the Seattle bands to make their own fun. And they had plenty of time to practice and influence each other.
10. Do you still listen to grunge music? Is this genre still important to you as a listener and a culture explorer?
Yes, I still listen all the time. Though it’s not my favourite genre of music by any means. I’m more into regular indie rock.
11. This year there are few important anniversaries – 30 years of “Ten”, “Badmotorfinger” and “Nevermind”. Next year “Dirt” is going to turn 30. Which of these records is your favourite?
I’m a fan of them all. I think „Dirt” and „Badmotorfinger” are the best albums by their respective bands. „Nevermind” is an all-time classic, of course. I was never a huge Pearl Jam fan, but you cannot deny the power of „Ten.”
12. Do you like “Smells Like Teen Spirit” which is considered to be “the grunge anthem”? As far as I know, some people can’t stand it because of its commercial success, claiming that the song is too mainstream and too pop. (I’m not one of them though!)
Yes, I will never get tired of „Smells Like Teen Spirit”! It deserved to be the huge hit it became.
Mark, thank you so much for your time and for sharing your thoughts with me and my readers.
Wszystkie fotografie książki pochodzą z mojego prywatnego archiwum i są mojego autorstwa.
Dzięki za ciekawy wywiad:)
Do usług 🙂