„Boot Camp” to utwór zamykający genialny, w mojej ocenie, album „Down On The Upside” Soundgarden. Jak się później okazało, kompozycja ta zakończyła również pewien etap działalności zespołu. Legenda głosi, że ostatni dźwięk „Boot Camp” jest pierwszym dźwiękiem słyszalnym na wydanej 16 lat później płycie „King Animal”. Nie wiem ile w tym prawdy, ale miło jest myśleć, że to możliwe.
Nie pierwszy raz czynię tu miłosne wyznanie w stosunku do utworu „Boot Camp”. Uważam go za kwintesencję ideału. I choć to, być może, dla niektórych zbyt duże słowa, ja nie boję się ich używać. Ta zdawałoby się prosta kompozycja ma bowiem ukryte znaczenia, a muzyka stanowi tu cudowne spoiwo dla słów, które tylko pozornie wyrażają spokój. Tak naprawdę są one wyrazem bezsilności bohatera, który metaforycznie podnosi ręce w geście poddania się. Motywy związane z wojskiem także są tu nieprzypadkowe. Armia użyta jest jako przenośnia dla każdej innej ludzkiej zbiorowości. „Must obey the rules, I must be tame and cool” śpiewa Cornell o maksymalnym kontrolowaniu swoich zachowań. Tak naprawdę cały tekst kompozycji stanowi wyliczankę tego, co wypada robić, aby dopasować się do innych członków społeczności. Czy jednak o to w życiu chodzi, aby stale spełniać czyjeś oczekiwania, lub, aby być czyjąś kopią? Chyba nie. Bohater „Boot Camp” także podskórnie czuje, że bycie jedną z identycznych książek na półce nie jest granicą istnienia, śpiewa bowiem ” There must be something else, There must be something good far away, Far away from here”. Wiemy, że tęsknota słyszalna w tym wersie nie znajdzie ukojenia, a autor pozostanie w układzie, z którego nie będzie miał siły się wyrwać.
Każde słowo kompozycji, której jedynym autorem jest Cornell na wskroś przesiąknięte jest smutkiem. Bohater stara się przekonać samego siebie, że życie zgodne z przyjętymi przez ogół zasadami to sens wszystkiego. Choć równocześnie świadom jest ceny, jaką przyjdzie mu zapłacić za ucieczkę od samego siebie. Tym bardziej, że usilne dostosowywanie się, układanie, brak asertywności to błędne koło, w którego tryby wpadają ci, dla których opinia innych liczy się bardziej niż ich własny komfort psychiczny. Chcę wierzyć, że tekst „Boot Camp” nie był dla Chrisa Cornella samospełniającą się przepowiednią. Artysta przyznał w jednym z wywiadów, że odnosi się on do jego osobistych doświadczeń z dzieciństwa oraz, że ten okres życia wspomina właśnie jako tytułowy obóz dla rekrutów.
Prawda jest taka, że podobne odczucia towarzyszą pewnie wielu z nas i nie wspominamy lat młodości jako najszczęśliwszego etapu naszego życia. Tak trudno było wtedy zdecydować o najprostszych sprawach, nie mówiąc już o tych fundamentalnych. To wręcz paradoks, że gdy jest się nastolatkiem otoczenie w największym stopniu wymaga od nas dojrzałości i jasnego przekazu. A przecież choćby brak doświadczenia nie pozwala wtedy często dojść do głosu rozsądkowi. Każdy z nas zapewne pamięta jak emocjonalny był to czas, okres, w którym pozornie nic nieznaczące sytuacje potrafiły odcisnąć piętno na psychice na zawsze.
A wracając do bohaterki dzisiejszego wpisu to dla mnie w kompozycji tej słychać wyraźnie echa twórczości Led Zeppelin, czy w ogóle rocka lat 70-tych. Chris Cornell wielokrotnie podkreślał swoją fascynację muzyką tamtych czasów. Artysta swe nastoletnie lata spędził podobno głównie na słuchaniu dokonań wspomnianych artystów w zaciszu własnego pokoju, w którym zaszywał się na długie miesiące uciekając przed światem zewnętrznym. Czy to normalne, że szesnastolatek nie ma potrzeby spędzania czasu z innymi ludźmi, mało je, prawie się nie odzywa, a koncentruje jedynie na słuchaniu muzyki? Nie sądzę. Zwykle daleka jestem od poddawania ocenie różnych ludzkich postaw, ale rodziców, którzy nie zwracają uwagi na nienaturalne zachowania własnych dzieci bo są zbyt zajęci własnymi sprawami nie zrozumiem nigdy. A dla Cornella alienacja była normą. I, co bardziej przerażające, nie wydawała mu się ona dziwna nawet w dorosłym życiu. Nie zaskakuje zatem obraz dzieciństwa uwieczniony w słowach „Boot Camp”, w przeciwieństwie do faktu, że Chrisowi choć na jakiś czas udało się wyrwać z opisywanego w słowach utworu zaklętego kręgu.
Poniżej znajdziecie moje tłumaczenie tekstu do utworu „Boot Camp”. Próbowałam uchwycić sens i klimat tej wspaniałej kompozycji. Nie jestem jedynie pewna poprawności tłumaczenia wyrażenia „like angels in a cage” i nie wiem czy Chrisowi faktycznie chodziło o anioły rozumiane jako nierzeczywiste postaci związane z wierzeniami religijnymi. Jak się okazuje, istnieje rzeźba zatytułowana „Angel in a Cage” autorstwa Richarda Pfliegera, która przedstawia zawieszonego w przeźroczystej klatce anioła wystawionego w ten specyficzny sposób na widok publiczny. Być może Cornell też ją znał i ponieważ skojarzyła mu się z dzieciństwem znalazł dl niej miejsce w tekście „Boot Camp”? Tak czy inaczej, indywidualną interpretację tekstu zostawiam Wam i jestem ciekawa czy, podobnie jak ja, Wy również uwielbiacie ten utwór.
„Obóz przetrwania”
Muszę przestrzegać zasad,
być uległy i spokojny,
Żadnego wpatrywania się w chmury,
bo trzeba twardo stąpać po ziemi.
W stadzie myszy,
oślepionych dymem.
Jak dziecko w szkolnym przedstawieniu,
jak anioł w klatce.
Muszę być czysty i prawdziwy,
i nie mieć własnego zdania.
Gdzieś daleko stąd, musi być inaczej,
daleko, daleko stąd.
A ja zostanę tu już na zawsze,
na zawsze.