Płytę, która została wydana przez zespół Pearl Jam dwanaście lat temu większość krytyków uznała za powrót zespołu do muzycznych korzeni, woltę w stronę przeszłości. Ja nie rozpatruję tego albumu w tych kategoriach i szczerze mówiąc nie sądzę, aby taki stylistyczny powrót do lat 90-tych był w ogóle realny. Każdy zespół, a Pearl Jam w wyjątkowo odczuwalny sposób ewoluuje, zmienia się i nie ma się co łudzić, że po 15 latach wspólnego grania grupa nagra kolejne „Alive” czy „Go”. Czy to dobrze, czy źle, pozostawiam ocenie każdego z Was. Wspomnę tylko, że magazyn „Rolling Stone” umieścił album „Pearl Jam” na 13 miejscu listy 50 najlepszych płyt wydanych w 2006 roku.
Płyta, tytułowana przez fanów pieszczotliwie „Avocado” została nagrana w specyficznych okolicznościach, w jakich znalazła się w tamtym czasie ojczyzna członków grupy. Muzycy, którzy od wielu lat mocno angażują się w życie polityczno-społeczne swego kraju ponowny wybór na prezydenta USA George’a W. Busha odebrali jako niemalże personalną zniewagę. Towarzyszące im złość i rozczarowanie zaczęły wtedy przybierać powoli formę treści, jak się potem okazało mającej wypełnić koncept-album pt: „Pearl Jam”. Większości utworów na płycie towarzyszy wspólna myśl przewodnia, opowiadają historię życia – czasem przytłaczającego swoim ciężarem jak w „Unemployable” czy „Severed Hand” a czasem po prostu smutnego, jak w „Come back” czy jednak wypełnionego nadzieją, jak w „Inside Job”. „Life Wasted” jest najlepszym przykładem tego słodko-gorzkiego przekazu. To utwór inspirowany życiem Johnny’ego Ramone’a – bliskiego przyjaciela Eddiego Veddera, w którym autor tekstu dokonuje refleksji nad przemijaniem, nieuniknionym upływem czasu i niemożnością cofnięcia zegarów. To z jednej strony bolesna świadomość, którą na pewnym etapie życia posiada każdy z nas, lecz z drugiej Eddie pyta z nadzieją: po co zapraszać do siebie i pozwolić rozgościć się ciemności?
Kompozycją, o której warto wspomnieć jest także „Army Reserve”. Tekst tego utworu powstał w kolaboracji z Damienem Echolsem, mężczyzną, który jako nastolatek, wraz ze swoimi dwoma kolegami został osądzony i skazany na karę śmierci za zamordowanie trzech chłopców. Umieszczony w 1994 roku w więzieniu Echols został z niego ostatecznie zwolniony w roku 2011. Eddie Vedder mocno angażował się w sprawę chłopaka, a artystycznie ich znajomość zaowocowała właśnie wspólnie napisanym utworem. To kolejny i może najbardziej namacalny dowód na to, jak mocno kwestie społeczne, czy zwyczajnie ludzkie historie oddziałują na twórczość Pearl Jam.

Z albumem „Avocado” wiążą się jednak nie tylko przygnębiające czy poważne wątki. Moim zdaniem, równie ciekawe są te dowcipne, czy po prostu sympatyczne. Kilkanaście dni po wydaniu albumu członkowie zespołu otrzymali, na przykład, nietypowy list, którego autorem był prezes California Avocado Commission. Był to, ni mniej, ni więcej tylko list dziękczynny odnoszący się do wykorzystania przez grupę zdjęcia rozpołowionego owocu awokado na okładce albumu. Podobno, dzięki temu sprzedaż awokado w USA niepomiernie wzrosła, co wyjątkowo cieszyło pana prezesa. Wspominając również o muzycznych zasługach Pearl Jam poinformował on artystów, że w ramach podziękowania otrzymają oni zapas świeżego awokado. Nie wiadomo jak duży był to zapas, ale śmiem sądzić, że zaskakujący. Paradoksalnie, to, co jednym tak bardzo przypadło do gustu, inni uznali za nietrafione. Obwoluta albumu została bowiem uznana za jedną z najgorszych spośród tych, które stworzono w roku 2006, a sami muzycy przyznali, że nie wiązała się z nią jakaś szczególnie przemyślana koncepcja.
Ciekawie zrealizowano natomiast kwestię promocji albumu. 6 marca, czyli na dwa miesiące przed premierą krążka na oficjalnej stronie zespołu udostępniono do pobrania w formie darmowego pliku singiel do „World Wide Suicide”. Pobierać można go było przez 4 dni. 1 maja natomiast, przed siedzibą Tower Records w Nowym Jorku zgromadzili się fani zespołu, którzy przybyli tam, aby zdobyć bilety na koncert, o którym mówiono, że odbędzie się 5 maja i będzie prezentacją nowego materiału grupy. Czekający ludzie o północy zostali poczęstowani pączkami, a kilka minut później nowym albumem Pearl Jam.
Zespół zaprezentował także nieco odmienne podejście do kwestii docierania do odbiorcy. Po pierwsze, do dwóch utworów nakręcono teledyski, a jeden z nich (do „Life Wasted”) został nawet nominowany do nagrody MTV Video Music Awards w kategorii najlepsze efekty specjalne. Pearl Jam pojawiał się także w programach telewizyjnych, a po wydaniu albumu wyruszył w ponad półroczną trasę koncertową po Ameryce Północnej, Europie i Australii. Ponadto, jedną z kompozycji pochodzącą z „Avocado” – „Big Wave” wykorzystano na ścieżce dźwiękowej do filmu animowanego „Surf’s Up”.

A na koniec ciekawostka botaniczna. Czy wiecie, że awokado (które po angielsku fachowo zwie się Persea) ma także swoją polską nazwę? Moim zdaniem pięknie opisuje i podsumowuje ona to, co znaleźć możecie na albumie, którego owoc ten jest symbolem? Smaczliwka wdzięczna – czyż to nie brzmi zachęcająco?
P.S. Tytuł wpisu jest nawiązaniem do botanicznej definicji drzewa awokado.