Jak łatwo się domyślić, to album „Superunknown” w głównej mierze stał się dla mnie inspiracją do nazwania bloga w sposób nawiązujący do tej legendarnej płyty Soundgarden. A czy wiecie dlaczego album zatytułowano właśnie tak? Otóż, Chris Cornell w wywiadzie dla Rolling Stone w 2014 roku wspominał, że był to wynik pomyłki.
Po obudzeniu się któregoś ranka muzyk odczytał niewłaściwie tytuł kasety VHS, która leżała przy jego łóżku. Było to nagranie serialu emitowanego w latach 60-tych w USA, którego bohaterem był clown. Tytuł na kasecie brzmiał „Superklown” (pisane właśnie przez „k”), a Chris przeczytał go „Superunknown”. Ten przekręcony tytuł nie dawał artyście spokoju, gdyż uważał on, że słowo „superunknown” może być bardzo wieloznaczne. W końcu postanowił napisać piosenkę pod takim tytułem, a ostatecznie nazwano tak cały album. Dla mnie to jeden z bardziej trafionych tytułów i ujmuje mnie w nim najbardziej właśnie wspomniana wieloznaczność. Doskonale też wpisuje się w klimat płyty i jej oprawy graficznej.
Zaczynam w końcu nadrabiać zaległości i zabieram się za czytanie Twojego bloga ☺️
Ha! A zatem życzę miłych wrażeń.
Szkoda, że nie rozpisałeś się, w jaki sposób może być to słowo interpretowane.
Po pierwsze, jestem kobietą. A po drugie, wpis, który komentujesz powstał prawie 6 lat temu i był takim punktem zaczepienia dla ciągu dalszego, formą powitania. Od wtedy wielokrotnie wspominałam i o tej płycie i o tym utworze, więcej wpisów publikuję jednak na FB, mniej tutaj. Blog to dłuższe formy.:) Zachęcam do przejrzenia archiwum:)Pozdrawiam.