Wpisy

They are the champions

Nie samym grunge’em człowiek żyje, tak więc w niedzielny wieczór ubrana w elegancką sukienkę pomaszerowałam do Filharmonii Śląskiej na wyjątkowy koncert.

Queen Symfonicznie

Spodziewałam się spokojnego tupania nóżką a okazało się, że Orkiestra Alla Vienna wraz z chórem Vivid Singers rozpalili ogień. To oni zagrali i zaśpiewali najwspanialsze przeboje grupy Queen w symfonicznej aranżacji.  Nie zdradzę zbyt wiele pisząc, że koncert podzielony był na 2 części – tę bardziej elegancką, w której panowie występowali w garniturach a panie w wieczorowych sukniach i tę bardziej rockową – gdy elementami garderoby muzyków stały się jeansy i T-shirty. Wyróżniającą się postacią tego wieczora był zdecydowanie Pan Jan Niedźwiecki, który jak przystało na gospodarza imprezy wyglądał w sposób najbardziej nawiązujący do stylu Freddiego Mercury’ego. Ponadto, grał zarówno na kontrabasie jak i gitarze basowej, w obu wcieleniach porywając publiczność do śpiewu, tańca i klaskania w rytm chociażby „We Will Rock You” czy „Radio Gaga”. Wokaliści nie pozostawali mu dłużni początkowo jedynie bujając się do melodii, a ostatecznie żywiołowo tańcząc, czy nawet uprawiając klasyczny, rockowy headbanging. Wisienką na torcie było niewątpliwie pojawienie się Mariusza Ostrowskiego, aktora filmowego i teatralnego, który wcielił się w rolę Freddiego Mercury’ego. Nie będę jednak zdradzać zbyt wielu szczegółów, ponieważ liczę na to, że po przeczytaniu choćby tego tekstu zdecydujecie się sami wybrać na koncert „Queen Symfonicznie” i zobaczyć na własne oczy to wszystko, o czym wspominam. Dość powiedzieć, że Pan Mariusz to osoba o podobnej charyzmie do wokalisty Queen, doskonale naśladująca ruchy i mimikę wokalisty przy jednoczesnym zachowaniu własnego stylu śpiewania.

Mariusz Ostrowski jako Freddie Mercury

Na koncert składały się wszystkie te utwory, które każdy słuchacz ambitnej muzyki rozpoznaje wręcz od pierwszych taktów. Było więc: „Under Pressure”, „I Want To Break Free”, „Show Must Go On”, “We Are the Champions”, “One Vision”, “Don’t Stop Me Now”, ale na mnie największe wrażenie zrobiły “Barcelona” oraz “Bohemian Rhapsody”. Choć przez cały czas trwania przedstawienia towarzyszyły mi gęsia skórka i ściśnięte gardło (a muszę dodać, że nie jestem zagorzałą fanką Queen), na tych dwóch utworach  ledwo hamowałam wzruszenie. Widać było, że muzycy doskonale się bawią grając muzykę, która – jak sądzę – jest im bliska i wkładają w to serce, duszę, pasję. Aranżacje były doskonałe, utwory dobrano w sposób tak przemyślany, że dwie godziny występu z pewnością usatysfakcjonowały zarówno fanów muzyki klasycznej, jak i rozrywkowej. Poza tym, artyści Alla Vienna oraz wokaliści Vivid Singers zarażali pozytywną energią i żywiołowością, a tego nie da się grać, udawać. Taka autentyczność jest dla mnie, jako odbiorcy muzyki ogromnym atutem i z pewnością również dzięki temu koncert „Queen Symfonicznie” zapadnie mi na zawsze w pamięć. Było to jedno z lepszych widowisk, jakie przyszło mi oglądać i choć stylistycznie różne od rockowych koncertów, na których najczęściej bywam, to jednak mocą zupełnie od nich nie odbiegające.

Koncert w Katowicach cieszył się ogromnym zainteresowaniem widzów, bilety zostały wyprzedane, a publiczność zasiadała również na tzw. dostawkach. Alla Vienna i Vivid Singers wrócą do stolicy Śląska w październiku przyszłego roku. Polecam odpowiednio wcześniej zarezerwować czas, a przede wszystkim bilety na koncert „Queen Symfonicznie”, gwarantuję, że nie pożałujecie tak spożytkowanych funduszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *