Wpisy

Muzyka jest kobietą vol.2

Chciałabym mieć taką wiedzę na temat muzyki, jaką posiada Marek Niedźwiecki, tyle płyt, co on oraz jego doświadczenia związane z uczestnictwem w koncertach różnych artystów. Takie rzeczy zawsze mi imponowały i powodowały, że chciałam wiedzieć i słuchać więcej. Czasem się to udaje  a czasem jest trudne, ale staram się mieć ciągle otwarty umysł i wciąż zachwycać się muzyką. Do teraz zdarza mi się „odkryć” jakiegoś artystę, który do jakiegoś momentu nie istniał dla mnie w istotnym wymiarze, przeżyć swego rodzaju olśnienie i zadać sobie pytanie: „jak mogłam wcześniej nie znać TAKIEJ muzyki??”. Tak właśnie miałam z trzema paniami, którym chciałabym poświęcić dzisiejszy wpis.

Florence Welch – tej pani nie trzeba pewnie nikomu przedstawiać. To postać nietuzinkowa, charyzmatyczna, naprawdę zdolna wokalistka i tekściarka. Wszystkie trzy płyty Florence + The Machine dosłownie „pochłonęłam” i przez wiele tygodni nie mogłam się od nich oderwać. Słuchałam też nagrań demo i dodatków do wydań deluxe płyt zespołu, które są równie ciekawe, co regularne wydawnictwa. Muzyka Florence klasyfikowana jest głównie jako indie pop i zapewne najmniej w tym rocka, ale są to niezwykle ciekawe choć jednocześnie mainstreamowe dokonania. Dla mnie jedno drugiego nie wyklucza dopóki jest ambitne i zaskakujące.

„How Big, How Blue, How Beautiful”

Julia Marcell – to wokalistka polskiego pochodzenia, która naprawdę nazywa się Julia Górniewicz, pochodzi z Olsztyna ale nagrywa w Niemczech, a swoją pierwszą płytę – „It Might Like You” udało się jej wydać tylko dzięki fanom, którzy poprzez serwis  Sellaband zebrali aż 50 tysięcy dolarów po to, aby Julia mogła zadebiutować. Miałam przyjemność widzieć Julię na żywo i muszę przyznać, że jej koncert bardzo mi się podobał. Był oszczędny w atrakcje, wręcz skromny w swym wyrazie, ale wokalistka ma przyciągającą osobowość i fajny kontakt z publicznością. Co ciekawe, jej muzyka klasyfikowana jest także jako indie pop choć mnie wydaje się to być nieporozumieniem. Każda z płyt Julii jest inna, na debiutanckiej przeważa fortepian, „June” jest bardziej popowa z elementami elektroniki, „Sentiments” (na fotografii) to raczej album rockowo-melancholijny a „Proxy” jest powrotem do elektroniki. Artystka pisze świetne teksty, ma ogromny talent kompozytorski i sama gra też na instrumentach. Jeśli jeszcze nie znacie Julii to koniecznie posłuchajcie którejś z jej piosenek (choćby tej podlinkowanej na końcu wpisu) a jeśli macie ochotę zobaczyć ją na żywo to wiem, że 3 lutego artystka pojawi się na koncercie w Tychach.

Julia Marcell „Sentiments”

Jessie Ware. Artystka, która często koncertuje w naszym kraju, więc pewnie także i Wam jest znana. Jessie czerpie wzorce z najlepszych reprezentantów soulu czy r&b, przyznaje, że jej inspiracją jest m.in. Sade. Sama ma wyjątkowy głos a najbardziej interesuje ją po prostu tworzenie muzyki. Nie epatuje swoimi prywatnymi sprawami, nie jest skandalistką a ja cenię w artystach taką nienachalność. Jej muzyka to przede wszystkim połączenie soulu, ambitnego popu i  r&b. Debiutancki album „Devotion” jest szczególnie dobrym przykładem tego, że twórczość Jessie jest mocno zakorzeniona głównie w tych właśnie gatunkach. W tym roku znów będzie szansa na zobaczenie Jessie Ware na koncertach w Polsce. W marcu wystąpi ona bowiem w Tauron Arenie w Krakowie oraz na Torwarze w Warszawie.

„Devotion” – debiut Jessie Ware

To pewnie nie ostatnia część poświęcona muzyce tworzonej przez kobiety. Choć w mojej płytotece przeważają albumy, na których słychać męskie głosy, to jednak, jak widać silna żeńska reprezentacja także się tam znajduje. Wiem, że zarówno ten, jak i poprzedni wpis nie traktują o grunge’u ale mam nadzieję, że jednak czytaliście moje teksty z przyjemnością przynajmniej tak dużą, jaka towarzyszyła mi podczas ich pisania. A może przy okazji odkryliście jakieś ciekawe dla siebie nuty?

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image