Wpisy

The Original Fire

Supergrupa Audioslave to jedna z ciekawszych formacji, jakie powstały i niezmiernie żałuję, że ich wspólna twórczość objęła zaledwie (a może jednak aż?) trzy płyty długogrające. Debiutancka „Audioslave” obchodzi dziś 15 urodziny.

Z pewnością połączenie brzmienia Rage Against the Machine z wokalem i wkładem twórczym Chrisa Cornella musiało zaowocować ciekawą muzyką, pełną energii, siły i nowatorskich rozwiązań. Ta płyta była zdecydowanie wielkim „wow!”, jest to bowiem materiał kompletny, jednolity, od początku do końca ostry i bezkompromisowy. A przy tym wszystkim przebojowy, „Like a stone” czy „I am the highway” to po prostu hity.

Każdy zna historię powstania Audioslave – muzycy RATM po rozpadzie tejże grupy chcieli kontynuować karierę i grać razem ale nie znali wokalisty, który wypełniłby pustkę po Zach’u de La Rocha. Nie chcieli oni jednak kopii Zacha, miał to być ktoś, kto dobrze się zgra z ich wizją muzyki. I tak producent Rock Rubin wpadł na to, aby w roli frontmana nowej formacji obsadzić Chrisa Cornella, który od czasu rozstania z Soundgarden nagrywał solo. Tom Morello wspominał, że już pierwsze próby z udziałem Chrisa utwierdziły muzyków w przekonaniu, iż stworzą razem niepowtarzalną drużynę. Debiutancki album jest dowodem na to, że Tom Morello miał rację. Do dziś w samych Stanach Zjednoczonych sprzedano ponad 3 miliony kopii płyty i pozostaje ona najlepiej sprzedającym się wydawnictwem zespołu.

Tom Morello, Chris Cornell, Tim Commerford, Brad Wilk – supergrupa

Na singiel promujący album wybrany został „Cochise”, do którego teledysk nakręcił Mark Romanek znany ze współpracy choćby z Michaelem Jacksonem, Madonną czy Red Hot Chili Peppers. Videoclip pełen wybuchających fajerwerków miał ponoć przestraszyć lokalną społeczność (był kręcony w okolicach Los Angeles) i wygenerował ogromne koszty. Legenda głosi, iż, aby wystąpić w teledysku Chris Cornell na chwilę opuścił odwyk, na którym przebywał w tamtym czasie i został dowieziony taksówką na miejsce kręcenia clipu. Sam Cornell wspominał i wielokrotnie podkreślał, że tamten czas był dla niego wyjątkowo trudny a Tom, Brad i Tim uratowali mu wtedy życie.

Singlami z płyty stały się jeszcze cztery utwory: „Show me how to live”, „Like a stone”, „I am the highway” oraz „What you are”. Do dwóch pierwszych nakręcono teledyski. “Show me how to live” to pościg, wybuchy, zasadzki a wszystko nawiązujące do fabuły filmu “Znikający punkt”. „Like a stone” to z kolei typowy dla Audioslave obrazek – jedno pomieszczenie, grający zespół, śpiewający Chris, czyli oszczędnie i bezpretensjonalnie.

Fotos z kręcenia „Like a stone”

„Audioslave” to, moim zdaniem, obowiązkowa pozycja dla słuchacza muzyki rockowej. Moc tej płyty zapiera dech od pierwszych taktów „Cochise” i był to doskonały zabieg, aby od tego właśnie utworu rozpoczynał się album. Wspomniana moc utrzymana jest do samego końca, z niewielkim zwolnieniem tempa w „Like a stone”, „I am the highway”, czy zamykającym płytę „The last remaining light”.

Warto wspomnieć także o stronie graficznej albumu. Wkładka jest raczej typowa – zdjęcia grupy plus teksty utworów, co dla mnie jest zawsze dużym powodem do zadowolenia. Sama okładka natomiast, zaprojektowana przez Storm’a Thorgerson’a przedstawia płomień (w zamierzeniu miał to być wiecznie płonący ogień) umieszczony w dość ascetycznym otoczeniu, któremu przygląda się tajemnicza postać. Za lokalizację do wykonania zdjęć posłużyła hiszpańska wyspa Lanzarote. Symbol płomieni później przewijał się we wszystkich materiałach promocyjnych oraz pojawiał się w zapisie nazwy zespołu.

Okładka debiutanckiej płyty Audioslave

2 thoughts on “The Original Fire”

  1. Hen, hen w odległych czasach znajomy sprzedał mi informację o pojawieniu się Audioslave. Rzekł był, iż wokalista Soundgarden połączył siły z „osieroconymi” członkami – instrumentalistami RATM. Nim wydębiłem od niego debiutancką kasetę tegoż tworu, przez długi okres czasu zastanawiałem się, co też z takiego mariażu mogło wyjść wartościowego. Oba zespoły znałem i doceniałem (oba niejako „podlały funkiem” bliskie sobie gatunki: Soundgarden grunge’a, RATM …nazwijmy to rap-metal).
    Nie dawała mi spokoju myśl, czy Chris zacznie skandować, czy RATM grandżować (?).
    Okazało się, że zero-jedynkowe myślenie w przypadku muzyki to kardynalny błąd. Powstało coś jednocześnie surowego, pierwotnego, świeżego i nie do podrobienia. Połączenie dwóch żywiołów – ognia i wody. Woda nie stłumiła ognia, ogień nie odparował wody. Wystarczyło doprawić tą mieszankę odpowiednią ilością cukru, żeby powstał karmel dla duszy.

  2. Ależ to ładnie ująłeś! A tak swoją drogą, podczas koncertów Audioslave Chrisowi zdarzało się śpiewać utwory z repertuaru RATM, jednak niekoniecznie dobrze to wychodziło. Za to jakość stworzona przez Audioslave faktycznie była nie do podrobienia i nic podobnego w treści wtedy i od tamtego czasu nie powstało. W ogóle tego rodzaju mariaże zawsze wzbudzają ciekawość ale nie zawsze się powodzą. Przypadek Audioslave był natomiast strzałem w dziesiątkę.Choć spotkałam się też z zarzutami jakoby zespół był jedynie marketingowym wytworem stworzonym do zarabiania kasy. Nie zgadzam się z taką opinią ponieważ uważam, że muzyka, którą panowie grali brzmiała zbyt wiarygodnie na to, aby miała być wyłącznie przemyślaną strategią matematyczną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *