Historia „King Animal” zaczyna się właściwie już w połowie kwietnia 2010 roku, czyli dwa lata przed faktycznym wydaniem płyty. Wtedy to pocztą pantoflową rozchodzi się w Seattle wiadomość o koncercie niejakich Nudedragons, który ma się odbyć 16 kwietnia w klubie The Showbox.
Bilety wyprzedają się na pniu, niektórzy ponoć oferują za odkupienie biletu nawet 500$! 16 kwietnia 2010, 1100 osób zgromadzonych w The Showbox ogląda na żywo pełnowymiarowy koncert Soundgarden. Pierwszy po trzynastu latach rozłąki. Od tego momentu kwestia ewentualnego wydania przez zespół nowej płyty zaczyna nabierać rumieńców. Chris Cornell ogłasza bowiem ponowne zejście się Soundgarden i wkrótce potem zaczynają pojawiać się informacje o planach zarejestrowania przez muzyków nowego wspólnego materiału. Fani na całym świecie w napięciu czekają na rozwój wypadków. Kilka razy padają co prawda kolejne prawdopodobne daty wydania albumu, jednak ostatecznie dopiero 21 sierpnia 2012 roku Soundgarden ujawnia, iż tytuł ich nowej płyty brzmieć będzie „King Animal”. Miesiąc później pojawia się pierwszy singiel z albumu, zatytułowany „Been Away Too Long”, a do niego zrealizowany zostaje teledysk. Wysmakowany wizualnie i swą symboliką nawiązujący do okładki nowego krążka. Nic w tym dziwnego, zarówno za graficzną oprawę albumu, jak i reżyserię teledysku do „Been Away Too Long” odpowiedzialna jest ta sama osoba – Josh Graham. Jego rzeźba „The Last Equinox” zostaje wykorzystana jako wizualny motyw przewodni okładki płyty i służy za kanwę do stworzenia logo promującego nowe wydawnictwo. Swoją drogą, tytuł pierwszego nowego singla Soundgarden jest znamienny, widać nie tylko fanom te 15 lat wydawały się dłużyć.
„King Animal” zostaje wydany 13 listopada 2012 roku i zbiera głównie pozytywne recenzje, choć niektórzy zarzucają panom z Soundgarden, iż płyta została nagrana głównie ze względu na chęć zarobienia pieniędzy. Rozumiałabym ten zarzut gdyby materiał był kiepski, albo przynajmniej przeciętny muzycznie. Jednak większość krytyków zgodnie przyznaje, że wydawnictwo jest naturalną kontynuacją poprzednich dokonań zespołu i świadczy o jego rozwoju, ale utwory nadal brzmią jak utwory Soundgarden i nie ma tu mowy o diametralnym odejściu od brzmienia, do którego zespół przyzwyczaił swoich odbiorców. Muzyka trzyma wysoki poziom i choć jest to inny materiał niż choćby ten na „Down On the Upside” to przecież w muzyce nie chodzi o nagrywanie kolejnych klonów.
Na „King Animal” dominują utwory pisane w różnych konfiguracjach, ale wspólnie, przez wszystkich członków zespołu, jest tam też jednak kilka autorskich piosenek. Rzadko zdarza się, aby ktoś inny niż Chris Cornell pisał teksty. Na tej płycie „Attrition” jest utworem, do którego zarówno słowa, jak i muzykę napisał Ben Shepherd. Ponadto, w utworze „Non-state Actor” jako współautor tekstu wymieniony jest Kim Thayil. Natomiast cztery piosenki: „Worse Dreams”, „Halfway There”, „Black Saturday” i „Bones of Birds” są w stu procentach dziełami Chrisa Cornella. Pobrzmiewają w nich zresztą echa jego solowych dokonań.
Ja należę do tej grupy słuchaczy, którzy połykają “King Animal” w całości, nie ma tam dla mnie słabszych momentów. Są natomiast wyróżniające się. Należą do nich: „Rowing” – utwór rozpoczyna się zupełnie nietypowym brzmieniem, by mniej więcej w połowie zaskoczyć typowo rockowym uderzeniem, „Taree” – uwielbiam taki sposób śpiewania Chrisa Cornella, „Eyelids Mouth” – muzyczne dzieło Matta Camerona oraz „Bones of Birds” – cornellowska ballada, która jest po prostu przejmująca.
Teksty, jak przyzwyczaiły nas poprzedniczki „King Animal”, i w tym przypadku nie należą do rozrywkowych i pozytywnych. Są poetyckie, pełne metafor, i jak dla mnie słychać w nich rezygnację, smutek, czasem słabość, ale da się z nich wyczytać również emocjonalne wyczerpanie. Nawet „Rowing”, które przez większość odbiorców traktowane jest jak utwór zagrzewający do walki, w mojej opinii jest co najmniej dwuznaczny. Z jednej strony faktycznie słyszymy tu „Keep on rowing, keep on pulling”, co można odebrać jako motywację, ale z drugiej – „Don’t know where I’m going, I just keep on rowing” (Nie wiem dokąd płynę, po prostu wiosłuję) czy „Can’t feel my hands and the water keeps rising, can’t fall asleep ‘cause I’ll wake up dead, I just keep pulling” (Nie czuję już rąk, a woda się podnosi, nie mogę zasnąć bo obudzę się martwy, więc po prostu wiosłuję). To tak, jakby autor chciał powiedzieć – muszę się trzymać bo inni tego ode mnie oczekują, nie okażę słabości, bo się pogrążę, życie to młot, który w każdej chwili może mnie trafić więc wszystko polega na unikaniu tego ciosu. Wiadomo jednak, że ilu słuchaczy, tyleż interpretacji.
Płyta jest tak wysmakowana, że zdecydowanie polecam jej przesłuchanie, wczytanie się w umieszczone we wkładce testy i wyrobienie sobie własnej opinii na temat muzycznej jakości nagrań. Fani z pewnością czekali tych 15 lat na nowy materiał Soundgarden. Dość powiedzieć, że po wydaniu „King Animal” zespół ciągle grał koncerty, zainteresowanie nimi było bowiem olbrzymie. Panowie pojawili się nawet w Polsce. Zagrali 27 czerwca 2014 roku na Life Festival w Oświęcimiu. Był to, jak się później okazało pierwszy ale i jedyny koncert Soundgarden w naszym kraju.
Poniżej świetny występ zespołu w programie „Later with Jools Holland” promujący nową płytę oraz krótki wywiad z Chrisem Cornellem.