Sierpień jest taki miesiącem, który przynosi sporo ważnych rocznic związanych z Alice in Chains. Nie dość, że trzy dni temu świętowaliśmy 33 urodziny debiutanckiego albumu tej grupy, to dziś upływa pięć lat od momentu premiery albumu, jak do tej pory, zamykającego jej dyskografię.
Wydany 24 sierpnia 2018 roku „Rainier Fog” był szóstym studyjnym longplayem zespołu dowodzonego przez Jerry’ego Cantrella i trzecim wydanym po śmierci Layne’a Staleya. Utrzymywał zarówno klimat swoich poprzedników, jak i albumów, które Alice in Chains nagrywali jeszcze w latach 90-tych, nie obniżał poprzeczki, ani nie zmieniał stylistyki dokonań zespołu z Seattle.
Choć niektórzy fani nie poważają tego, co grupa ma do zaproponowania od momentu swojej reaktywacji, czyli od roku 2009, to ja nie należę do tej frakcji doceniając również nowy materiał tworzony w nowym składzie. Na szczęście nie znajduję się w mniejszości i wychodzi na to, że słuchacze nadal łakną pomysłów, jakie na muzykę ma ta grupa i mocno identyfikują się również z jej propozycjami z ostatnich czternastu lat. Wskazywać na to może również fakt, że dwa tygodnie po premierze „Rainier Fog” znalazł się na szczycie zestawiania Billboardu – Top Rock Albums.
„Rainier Fog” pojawił się na sklepowych półkach po pięciu latach od „The Devil Put Dinosaurs Here” i promowany był w sumie czterema singlami, choć warto wspomnieć o dodatkowej, ciekawej formie promocji, jaką wykorzystano w przypadku tej płyty. Mowa o filmie science-fiction zatytułowanym „Black Antenna”, w którym wykorzystano muzykę Alice in Chains pochodzącą w ich najnowszego krążka. Każda z dziesięciu części filmu za motyw przewodni wykorzystywała jeden z utworów umieszczonych na „Rainier Fog”, a dwa pierwsze odcinki serii miały swoją premierę na You Tube w marcu 2019 roku.
W ramach działań reklamujących nowy album zespół zorganizował „Alice in Chains Night”, wydarzenie, które odbyło się na stadionie Safeco Field i którego gospodarzami byli zawodnicy drużyny Seattle Mariners, wystąpili z krótkim akustycznym setem na szczycie Space Needle oraz zagrali utrzymywany w tajemnicy koncert w The Crocodile, któremu towarzyszyła też wystawa pamiątek związanych z historią Alice in Chains.
„Rainier Fog” rejestrowany był w różnych studiach nagraniowych, w tym Studiu X w Seattle oraz prywatnym studio należącym do Jerry’ego Cantrella a o pomoc w produkcji, już po raz trzeci zespół poprosił Nicka Raskulinecza. Nagrania rozpoczęto na rok przed wydaniem płyty a ponieważ w mediach społecznościowych na bieżąco relacjonowano postępy w pracach, wkrótce „Rainier Fog” został okrzyknięty jednym z 25 najbardziej oczekiwanych krążków 2018 roku.
Nie sposób nie zauważyć tego, jak mocno nowy album zakorzeniony jest w seattlowskiej glebie. Od tytułu poczynając, przez okładkę, a na tematyce poszczególnych utworów kończąc zawartość tej płyty przesiąknięta jest wręcz duchem dawnych czasów i zabarwiona wpływem wywodzących się z tego środowiska muzyków. Utwór tytułowy nawiązuje do postaci Layne’a Staleya i Mike’a Starra – byłych i zmarłych członków Alice in Chains, a dodatkowo jest formą hołdu dla całej muzycznej sceny Seattle. Zaś współtworzone przez Cantrella i DuValla „Never Fade” to z kolei odniesienie do śmierci Chrisa Cornella – jednego z prekursorów grunge’u.
Rainier fog czyli, w dokładnym tłumaczeniu, mgła nad Górą Rainier odsyła natomiast odbiorcę do nieodłącznego elementu krajobrazu Seattle, położonego w stanie Waszyngton starowulkanu.
W ogóle nie dziwi mnie bardzo pozytywny odbiór płyty z 2018 roku, jest ona bowiem niezwykle soczystą i jednolitą kwintesencją tego, co w muzyce Alice in Chains najlepsze. Znajdujemy tam więc doskonałe melodie, zapadające w pamięć riffy („So Far Under”, „Red Giant”) i solówki gitarowe, świetnie wypadające wokalne harmonie oraz pełne emocji teksty, z których słynie przecież pisarski warsztat Jerry’ego Cantrella. Co prawda „So Far Under” jest w całości, a „Never Fade” w części dziełem Williama DuValla lecz oba utwory lirycznie z dużym powodzeniem wpisują się w estetykę całości.
I tutaj znów, co warto podkreślić, dostajemy bardzo ciekawy zabieg w postaci zastosowania mocnego otwarcia przy użyciu kompozycji „The One You Know” i subtelniejszego zakończenia, które stanowi rozbudowany „All I Am” z tekstem będącym wynikiem egzystencjalnych rozważań doświadczonego przez życie, a jednak nie do końca zdefiniowanego człowieka.
Wszystko co napisałam do tej pory brzmi raczej poważnie, jednak panowie z Alice in Chains nie byliby sobą gdyby nie uwzględnili również pewnych humorystycznych akcentów i w tym celu zwrócili się oni po raz kolejny do Petera Darley Millera (tego samego, który reżyserował ich mockument „AIC23”) i wspólnie z nim stworzyli teledysk do kompozycji „Rainier Fog”. To totalnie pokręcona historia o tym jak członkowie zespołu wychowują olbrzymią butelkę piwa, która w wyniku wypadku straciła swoją rodzinę. Poziom absurdu zdecydowanie szybuje, ale widz bawi się przy tym wprost wybornie.
Z ciekawostek związanych z tym utworem warto wspomnieć, że na spodzie pedału Cry Baby, z którego korzysta Jerry, a którego nowy, personalizowany model wypuszczono w kwietniu 2019 roku nadrukowano cały tekst „Rainier Fog”. A to chyba dostatecznie symboliczne.
W recenzji płyty zamykającej dyskografię Alice in Chains dziennikarz magazynu „Revolver” napisał, że “album dostarcza tego, co potrzeba zarówno nowym, jak i starym fanom zespołu, pozostawiając w słuchaczach uczucie nerwowego wyczekiwania i optymizmu w stosunku do tego co wywodzącemu się z Seattle zespołowi przyniesie przyszłość.” No cóż, mogę jedynie podpisać się pod tymi słowami obiema rękami.