Wpisy

There’s no gettin’ over it

Nie zawaham się użyć stwierdzenia, że, choć mamy dopiero czerwiec, „But Here We Are”, czyli nowe wydawnictwo Foo Fighters, z impetem wkracza na sam szczyt listy najbardziej emocjonalnych płyt roku.

O tym, że nowy album się ukaże wiadomo było mniej więcej od połowy kwietnia kiedy to zespół wrzucił mały teaser na swoje media społecznościowe umiejętnie budując napięcie. Wkrótce pojawił się pierwszy singiel reprezentujący jedenasty album grupy, na który wytypowano „Rescued” – utwór o niezwykle wymownym tytule i tekście. Idealny zwiastun tego, co dzieje się na „But Here We Are”. Kolejne single – „Under You”, „Show Me How” oraz  „The Teacher” potwierdziły przypuszczenia, że nowa płyta będzie swego rodzaju rozliczeniem z dramatycznymi wydarzeniami ostatniego roku. I okazuje się, że Foo Fighetrs w wyjątkowy sposób potrafią przelać swój ból, smutek, tęsknotę i rozgoryczenie w kompozycje o niezwykłym pięknie i ogromnej mocy. Nie ma tu krzty ckliwości, jest za to przemyślany materiał pełen symboliki. Podobnie zresztą jak oprawa graficzna krążka – maksymalnie minimalistyczna, jeśli mogę użyć takiej kombinacji stylistycznej. Białe tło plus delikatnie wybijająca się z tej bieli linia oraz równie blady tytuł. Czysta karta, która dopiero zostanie zapisana nową historią, bo przecież od teraz, poranieni i pozbawieni jednego ze swych filarów Fightersi zaczynają jej pisanie.

Nie ukrywam, że spośród utworów singlowych najbardziej piorunujące wrażenie zrobił na mnie dziesięciominutowy „The Teacher”, ze swoim nirvanowo-floydowym klimatem i korespondującym z tekstem teledyskiem. To wspaniale zmieniający swoje tempo kawałek, który ewidentnie jest głębokim ukłonem w stronę zmarłej matki Dave’a Grohla, ale w którym nie brak też delikatnych odniesień do osoby Taylora Hawkinsa (brzmienie bębnów i to jak są tu wyeksponowane) oraz historii życia Dave’a Grohla. W jego wersach ukryty jest zaś ogrom bezsilności wobec czegoś, na co nie ma się wpływu. To niby takie oczywiste, ale gdy Dave śpiewa, że nie może zatrzymać  tego co się dzieje, nawet gdyby chciał, lub że są rzeczy, których nie możemy wybrać, to w sercu czujemy ukłucie. Ukłucie, które zmienia się w serię dźgnięć gdy w końcowej partii „The Teacher” słyszymy przejmująco wykrzykiwane „goodbye”. Utwór rozpoczyna się łagodnie, ale kończy nagłym cięciem, dokładnie tak jak życie.

Tytułowy „But Here We Are” wydaje się być najklarowniejszą manifestacją wściekłości i braku zgody na sytuacje, które dostajemy nie prosząc o nie, podobny klimat utrzymany jest także w „Nothing At All”, w którym Grohl z całą stanowczością krzyczy do mikrofonu: „It’s everything or nothing at all” („Wszystko albo nic”).

W centralnym miejscu tracklisty znajduje się znany fanom od kilku dni „Show Me How”. Niezwykle klimatyczny, przestrzenny utwór z zaklętą w słowach obietnicą („Zajmę się wszystkim”). Tutaj Dave’a wspiera wokalnie, niezwykle dojrzale brzmiąca córka Violet. To po prostu piękna, pełna wypowiedzianych uczuć kompozycja ze wspaniałą partią gitarową.  

W „Beyond Me” Grohl szczerze wyznaje, że przerasta go utrata, a przecież właśnie o tym jest cały ten album. Kolejną z wielu zalet „But Here We Are” jest to, że tam wszystko podane jest wprost i nikt nie sili się na udawanie. Dlatego też w tekstach dostajemy serię retorycznych pytań, które zapewne każdy z nas zadaje sobie w sytuacji kryzysu.

Foo Fighters w nowym składzie, fot. Danny Clinch

Muzycznie, nowy album Foo Fighters nie szokuje, ale w kilku miejscach (dla mnie szczególnie w „The Teacher”) na pewno zaskakuje. Poza tym, to muzyka, którą można określić sformułowaniem zaczerpniętym z tytułu innego albumu grupy – concrete and gold. Choć „But Here We Are” jest w gruncie rzeczy płytą smutną i trudną to równocześnie przynosi nadzieję i gdzieś tam na horyzoncie jej światło tli się silnym blaskiem.

Bardzo cenię sobie sposób w jaki Foo Fighters podeszli do kwestii promocji „But Here We Are”. Jeszcze przed ukazaniem się płyty fani mieli okazję poznać dużą część materiału, w samym tylko maju ukazały się aż trzy single, a z dwoma innymi premierowymi kompozycjami (tytułową oraz „Nothing At All”) słuchacze mogli się zaznajomić podczas występów zespołu na żywo. Studyjny „Preparing Music For Concerts” był nie tylko pierwszym (i do tego darmowym) koncertem grupy od czasu śmierci Taylora Hawkinsa (pomijając oczywiście tributy i gościnne występy Dave’a solo) ale również prezentacją perkusisty, który zasili skład Foos podczas właśnie rozpoczętej trasy. I nie dość, że była to pomysłowa to także całkiem dowcipna forma introdukcji, ostatecznie zaś okazało się, że, zgodnie z podejrzeniami, wybór Dave’a i kolegów padł na Josha Fresse’a, perkusistę o nietuzinkowych osiągnięciach i wyjątkowym talencie. Który, co ważne, ze swoją lekkością i wirtuozerią gry bardzo dobrze pasuje klimatycznie do brzmienia Fightersów. Josh równie niebanalnie odniósł się do swojej nowej roli. Na koncercie w New Hampshire miał na sobie koszulkę z napisem „Employee of the month” (Pracownik miesiąca) a podczas Sonic Temple Festival przywdział z kolei t-shirt głoszący: „Everything is temporary” (Wszystko przemija). I faktycznie, na ten moment nie wiadomo czy Josh na dłużej zagrzeje miejsce w składzie czy jest to jedynie sytuacja tymczasowa. Faktem natomiast jest, bo zostało to oficjalnie potwierdzone, że na „But Here We Are” za zestawem perkusyjnym zasiadł nie kto inny jak sam Dave Grohl.

Preparing music for concerts – fotografia zaczerpnięta ze strony Foo Fighters

Już w wydanym osiemnaście lat temu „Best of You” Dave zapewniał, że nigdy się nie podda a „But Here We Are” zdaje się tylko tę tezę potwierdzać. Grohl nie pozostaje gołosłowny choć, po przeżyciach jakie zafundował mu los w ostatnim czasie, miałby pełne prawo do odstawienia gitary na stojak. To jednak nie jego konwencja a Dave nie pierwszy raz przekuwa swoje prywatne dramaty w sztukę. Poza tym, owe dramaty dotknęły przecież także pozostałych Fightersów i oni także mają o nich coś do opowiedzenia. Widać i czuć, że zespół odchorował swoje i ich energia jest już jednak nieco inna ale w pięknym stylu walczą dalej.

Dave Grohl na pierwszym koncercie FF po roku przerwy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image